archiwum - 12 - marzec

 
 

Wolę być szyją mądrej głowy

Małgorzata Lewandowska jest dobrze znana żmigrodzianom. Często widujemy ją u boku męża z okazji bardziej czy mniej formalnych wydarzeń naszym mieście i gminie. Nigdy dotąd nie gościła na naszych łamach. Dziś wywiad, który przybliży naszym czytelnikom sylwetkę Pani Małgorzaty. Przeprowadzamy go nie tylko z okazji Dnia Kobiet. Bardziej dlatego, że na sukces męża także pracuje żona. Rozmowa o byciu burmistrzową i nie tylko.


WŻ: Długo się zastanawiałam nad pierwszym pytaniem. Niestety nie da się uniknąć odniesień do męża. A więc, czy przyjemnie jest być żoną burmistrza? Pytam o dobre strony tej sytuacji.
ML: Dla mnie osobiści bardzo przyjemnie. Dzięki pełnionej przez męża funkcji poznałam mnóstwo ciekawych ludzi, począwszy od mieszkańców gminy Żmigród, takich zwykłych ciepłych, serdecznych ludzi, poprzez energicznych, pomysłowych radnych, sołtysów, skończywszy na gwiazdach znanych mi tylko z ekranu telewizora. Uczestniczę w fantastycznych imprezach kulturalnych na terenie różnych gmin i powiatów.

WŻ: Teraz czas na negatywne strony pracy męża. Każdy wie, że to bardziej służba niż praca i wiążą się z nią różne obowiązki i stresy. Co jest w niej dla Pani najbardziej denerwujące, do czego nadal nie może się Pani przyzwyczaić?
ML: Nie lubię, kiedy mąż musi wyjechać na kilka dni. Najzwyklej w świecie nie lubię zostawać sama.
Najczęściej odbywa się wtedy w domu debata, na ile wyjazd jest konieczny. Niestety, przeważnie wszystkie są konieczne. Ale kiedy Robert już wraca, stara się nam rekompensować stracony rodzinny czas.

WŻ: A teraz już tylko o Pani. Kim chciała Pani zostać, gdy była dzieckiem-wymarzony zawód?
ML: Do dziÅ› w mojej rodzinie istnieje opowieść o tym, jak to maÅ‚a Gosia chciaÅ‚a zostać „pieÅ›niarkÄ…”. Zawsze lubiÅ‚am Å›piewać, jako uczennica szkoÅ‚y podstawowej Å›piewaÅ‚am w chórze koÅ›cielnym.
Potem, chyba jak większość dziewcząt, uwielbiałam czesać i układać włosy, za modelki robiły wówczas moja mama i babcia, a dziś długowłosa córeczka Julia.

WŻ: Czy czas szkolny potwierdził Pani marzenia. Czy też zmieniły się one zupełnie?
ML: Mój wyuczony zawód to technolog żywienia zbiorowego. Nijak ma się to do moich marzeń z dzieciństwa. Muszę przyznać, że mam bardzo realistyczne podejście do życia, w latach 90-tych dobrze rozwijała się branża gastronomiczno-hotelarska i w tych zawodach można było bez trudu znaleźć pracę, poza tym ciężko było negocjować z tatą wybór szkoły. Pierwszym nauczycielem tego niełatwego zawodu była moja mama, która świetnie gotuje i bez trudu wykarmiła ośmioosobową rodzinkę. Do dziś jej talent doceniają szczególnie wnuki.

WŻ: Jak potoczyło się Pani życie zawodowe? Czy jest ono satysfakcjonujące?
ML: PracujÄ™ w rodzinnej firmie „JaÅ› i MaÅ‚gosia”w dziale pÅ‚acowo-kadrowym. W swoim życiu byÅ‚am już sprzÄ…taczkÄ…,bufetowÄ…, ekspedientkÄ…, kierowcÄ…(rozwoziÅ‚am pieczywo).
Czy jest ono satysfakcjonujące? Dzięki temu, że moim szefem jest mój tato, mogę sobie pozwolić na wychowywanie nawet w pracy moich pociech. Miejsce mojej pracy graniczy ze szkołą podstawową. Z okna widzę, jak dzieci biegają po szkolnym boisku. Po zajęciach dzieci odrabiają lekcje w moim biurze, gdzie wcześniej uczyły się chodzić, bezkarnie obdzierały tapety i kolorowały dziadkom ściany. Mój dwunastoletni syn Szymon na korytarzach firmy urządzał sobie boisko, a ośmioletnia córka Julia w moim biurze ma sklep, w którym rozbraja kalkulatory. Nikt nigdy nie rozliczał mnie z czasu poświęconego dzieciom w trakcie pracy. Taka praca mnie bardzo satysfakcjonuje.

WŻ: Ma Pani silną osobowość i zdecydowane poglądy. Co stoi na szczycie Pani hierarchii wartości?
Czy kieruje się pani w życiu jakąś zasadą?
ML: Wiara w Boga to dobry fundament. Miałam w swoim życiu to szczęście, że na swojej drodze spotykałam dobrych ludzi, którzy przez różne zawirowania związane z dorastaniem i młodością przeprowadzili mnie suchą stopą, począwszy od rodziców, nauczycieli, poprzez przyjaciół.
Jestem najstarszym dzieckiem moich rodziców. To zobowiązuje, a w sumie jest nas sześcioro. Mam jedną siostrę i czterech braci, co bardzo sobie chwalę. Moja liczna rodzina daje poczucie bezpieczeństwa.
W trudnych momentach, kiedy przychodzi podejmować ważne decyzje, świadomość tego, że nawet jeśli coś się nie uda, to za twoimi plecami stoi tyle osób, na których będziesz mógł się wesprzeć, daje człowiekowi odwagę, dodaje sił.

WŻ: Ważna jest także rodzina. Trzy najważniejsze przykazania, którymi należy się kierować przy wychowywaniu dzieci, to...
ML: MamÄ… jestem dopiero od dwunastu lat i caÅ‚y czas uczÄ™ siÄ™ niÄ… być, ale za jeden z grzechów, który popeÅ‚niam również ja, uważam stwierdzenie „nie mam czasu”. Z dziećmi trzeba dużo rozmawiać, choćby wymyÅ›laÅ‚y niestworzone historie. Trzeba wiedzieć, jakie majÄ… marzenia, choćby te co chwilÄ™ siÄ™ zmieniaÅ‚y, jakÄ… zupÄ™ lubiÄ… najbardziej, choćby to zawsze byÅ‚a pizza. Dla dzieci trzeba mieć czas, bo dzieciÅ„stwo jest przecież takie krótkie a wszyscy tak lubimy je wspominać.

WŻ: Co lubi Pani robić w wolnych chwilach?
LM: Kiedy dzieci już śpią a mąż przewraca jeszcze jakieś dokumenty, lubię czytać książki, ale tylko takie, gdzie po przeczytaniu paru stron staję się nieobecną dla otoczenia. Książka musi mnie wciągnąć, bym zechciała ją przeczytać do końca. Bardzo lubię też spacery i pikniki na okolicznych łąkach z moją rodzinką.

WŻ: Najbardziej odpowiedzialna decyzja, jaką podjęła Pani w swoim życiu?
ML: Kiedy w dziewięćdziesiątym szóstym roku mój ówczesny narzeczony poprosił mnie o rękę, miałam zaledwie dziewiętnaście lat, przede mną była matura, a ja rok później wypowiedziałam sakramentalne tak.

WŻ: Czy uważa Pani, że w Polsce tak samo żyje się kobietom i mężczyznom?
ML: Prawdą jest, że kobiety są gorzej wynagradzane, wykonując tę samą pracę, co mężczyźni, często z większym poświęceniem, zaangażowaniem i dokładnością. Myślę, że wynika to z naszej dawnej tradycji, kiedy to mężczyzna zarabiał na rodzinę a kobieta pracowała w domu i miała mądrze gospodarzyć tym, co mąż zechciał jej odda. Zmieniają się czasy, mężczyźni niewieścieją, to i stery w swoje ręce muszą brać kobiety. Ale czy to dobrze?

WÅ»: Jak ocenia Pani szanse kobiet w polityce? I czy widzi w niej Pani miejsce dla siebie?
ML: Coraz więcej miejsca na politycznej scenie oddaje się kobietom. Myślę, że żyjemy w przełomowych czasach, na efekty tych zmian przyjdzie nam poczekać. Sądzę, że mądre kobiety w polityce są bardzo potrzebne, wprowadzają pewną kulturę i potrzebną, jak to w naturze, równowagę. Jestem przekonana, że z czasem i mężczyźni to docenią. Osobiście nie widzę tam dla siebie miejsca, wolę być szyją mądrej głowy.

WÅ»: Pani marzenie?
LM: Bardzo chcę wychować dzieci na dobrych ludzi. By stwierdzić, czy nam się to udało, trzeba dużo czasu. Mam trzydzieści pięć lat i marzy mi się emerytura dobra i spokojna, bym miała czas na wszystko.

WŻ: Gdyby miała Pani coś zmienić w swoim dotychczasowym życiu, to...
LM: To nic bym nie zmieniała, ponieważ nawet popełniane błędy czegoś nas uczą. Każdy z nas ma bagaż swoich doświadczeń, porażek, ale przy tym i szczęśliwych dni. Myślę, że jedno z drugim ściśle się łączy.

WÅ»: Pani przepis na dobrÄ… figurÄ™?
LM: Nie zawsze taka była. Najwięcej kilogramów ubyło mi, kiedy zakochałam się w moim mężu.
Idąc tym tropem, można było by stwierdzić, że po piętnastu latach małżeństwa zakochana jestem cały czas- i coś w tym jest. Ale myślę, że zachowanie umiaru to dobry przepis nie tylko na zachowanie dobrej figury.

WŻ: Dziękuję za rozmowę.
ML: Dziękuję.

Rozmawiała eco

[PANEL PRAWY]
 
w numerach archiwalnych

na stronie www
 
 
Wiadomości Żmigrodzkie
rss wykonanie
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług, personalizacji reklam i analizy ruchu. Informacje o sposbie korzystania z witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Korzystając z tej strony, wyrażasz na to zgodę.