archiwum - 13 - sierpień

 
 

Kończę, bo muszę

Rozmowa z Robertem Kaźmierczakiem wychowankiem Piasta Żmigród i byłym zawodnikiem m.in. Śląska Wrocław i Górnika Polkowice.
Masz zaledwie 28 lat, a już postanowiłeś zakończyć karierę piłkarską. Dlaczego?
Nie postanowiłem, a po prostu musiałem ze względu na zdrowie. Diagnoza lekarska kategorycznie zabrania mi uprawianie jakiejkolwiek dyscypliny sportowej. Niestety teraz przez przepuklinę kręgosłupa mam niekiedy problemy z chodzeniem i bardzo często muszę sięgać po silne środki przeciwbólowe. Na boisku już się nie pokazałem wiosną ubiegłego sezonu. Przez pół roku stan mojego zdrowia się nie poprawił i postanowiłem nie przeszkadzać chłopakom w III lidze.
Jak będzie wyglądało dalsze leczenie twojego kręgosłupa?
Aktualnie cały czas zastanawiam się nad operacją. Nie ukrywam, że się tego trochę obawiam, bo to w końcu zabieg na kręgosłupie. Nawet jeśli dojdzie do operacji, to w piłkę i tak już sobie nie pogram. Chciałbym tylko jakoś normalnie funkcjonować i bez bólu pracować.
Można powiedzieć, że w twoim przypadku sport, to nie jest zdrowie?
Niestety rzeczywiście w moim przypadku sport, to nie jest zdrowie. Nie wiem czy ten uraz kręgosłupa, to efekt trenowania od małego dziecka, czy tez jest jakaś inna przyczyna tego. Tak się stało, jak się stało i nie mam do nikogo pretensji o to wszystko. A może to jakieś sprawy genetyczne?
Wasza rodzina ma piłkarską tradycję. Twój tato, jak i wujek Janusz grali w piłkę w rożnych klubach. Ty również reprezentowałeś kilka klubów m.in. Śląsk Wrocław i Górnik Polkowice. Czy w trakcie swojej przygody z futbolem korzystałeś z porad rodziny?
Pewnie, że korzystałem. Od momentu, kiedy wyjechałem ze Żmigrodu do szkółki Amiki Wronki w wieku 15 lat tato jak tylko mógł zawsze przyjeżdżał na moje mecze. Jak wróciłem do Piasta w 2009 roku również mogłem liczyć na jego wsparcie. Bardzo się cieszył, jak mi szło wszystko po myśli i strzelałem gole.
Właśnie do Piasta Żmigród wróciłeś w 2009 roku i od tamtej pory klub pnie się w górę. Potem były coraz lepsze wyniki pod wodzą trenera Jana Fedyny, kolejne transfery, awans do IV ligi, no i teraz żmigrodzianie występują w III lidze. Czujesz się współautorem tego historycznego sukcesu Piasta?
Ciężko powiedzieć. Na pewno od tamtego momentu Piast się rozwijał, a ja cieszę się, że mogłem w tym uczestniczyć. Dzisiaj w Żmigrodzie jest III liga, klub cieszy się wielkim zainteresowaniem i ma wspaniałych kibiców, którzy każdym meczu wspierają drużynę. W Piaście Żmigród już jest dobrze, a może być jeszcze lepiej.
W IV lidze w poprzednim sezonie grałeś tylko w rundzie jesiennej i razem z Grzegorzem Sawickim zostałeś najskuteczniejszym zawodnikiem Piasta. Wiosną już nie grałeś z powodu razu kręgosłupa. Łezka w oku z pewnością się zakręciła nie raz?
Niestety wiosną już nie mogłem chłopakom pomóc, ale radzili sobie znakomicie i w konsekwencji Piast wywalczył historyczny sukces. Chodziłem do chłopaków na treningi, jeździłem na mecze, ale niestety nie mogłem na boisku pomóc drużynie. Nie ukrywam, że nie raz łezka w oku się zakręciła. Chciałem przebywać z chłopakami jak najczęściej, przeżywać razem z nimi te wspaniałe emocje.
Teraz nie jesteś piłkarzem Piasta, ale w dalszym ciągu przebywasz z drużyną, pomagasz trenerowi Mirkowi Drączkowskiemu. Czy to oznacza, że będziesz drugim trenerem żmigrodzian?
Nie, nie, to nie jest tak. Po prostu po sezonie, jak już wiedziałem, że nie będę mógł grać trener Drączkowski spytał mnie, czy nie chciałbym mu pomagać. Od razu się zgodziłem i nie ukrywam, że było to dla mnie miłe zaskoczenie. Nie jestem asystentem, bo to jest za dużo powiedziane, ale po prostu mu pomagam i cieszę się z tego, że mogę malutką cegiełkę dać od siebie dla klubu.
Wspominaliśmy o klubach, które reprezentowałeś w swojej karierze piłkarskiej. Czy to są dla ciebie mile wspomnienia?
Wszystkie wspomnienia związane z piłką są dla mnie bardzo miłe. Może teraz niekiedy, przez ten uraz, psioczę na futbol, ale ogólnie niczego nie żałuję. Seniorską karierę zaczynałem w Gawinie Królewska Wola i od tego momentu zaczynają się moje wspomnienia. Poznałem wielu wspaniałych ludzi, dużo zawodników, którzy później porozjeżdżali się po całym kraju, bo takie jest życie piłkarza. Fajne jest to, że można teraz do kogoś zadzwonić i porozmawiać.
Podobno byłeś zawodnikiem konfliktowym i często w szatni dochodziło do spięć z trenerami. Podobno masz też „czarną listę” trenerów? To prawda?
Nie, nie mam żadnej „czarnej listy”. Trener nie może być dla 18 zawodników przyjacielem, tylko przywódcą. Ja jestem, jaki jestem i nie wiem, czy byłem konfliktowy. Na pewno w wielu przypadkach miałem swoje zdanie w szatni i może niektórym szkoleniowcom, to się nie podobało.
Co teraz? Myślisz poważnie o pracy trenerskiej?
Nie wiem, co będzie w przyszłości. Na razie cieszę się, że mogę być pomocnikiem trenera Drączkowskiego. To mnie rajcuje i cieszę się, że mam taka możliwość.

Rozmawiał Grzegorz Paryna

[PANEL PRAWY]
 
w numerach archiwalnych

na stronie www
 
 
Wiadomości Żmigrodzkie
rss wykonanie
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług, personalizacji reklam i analizy ruchu. Informacje o sposbie korzystania z witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Korzystając z tej strony, wyrażasz na to zgodę.