Felieton(ik)
Nie można nie lubić Świat, czyli jak stałam się prawie asertywna
Dlaczego jest święto Bożego Narodzenia?
Dlaczego wpatrujemy siÄ™ w gwiazdÄ™ na niebie?
Dlaczego śpiewamy kolędy?
Dlatego, żeby się uczyć miłości do Pana Jezusa.
Dlatego, żeby podawać sobie ręce.
Dlatego, żeby się uśmiechać do siebie.
Dlatego, żeby sobie przebaczać.
Po takim wstępie-cytatcie z wiersza Jan Twardowskiego nic tylko mogę popaść w ochy i achy o atmosferze świątecznej, karpiu, uszkach, choinie, pasterce i ubolewaniach, że śniegu brak.
Ale nie o to mi chodzi. Tym razem spiesznie spisuje, jak bezboleśnie, czytaj mało pracowicie, przeżyć czas Świąt. I wtedy mieć czas dla Boga, ludzi i refleksji.
Oto mój subiektywny dekalog zdań świątecznych.
Primo - zrobić piernik dwa tygodnie wcześniej, wg przepisu Marii, sprawdzony i rozpropagowany, więc nie wpędzający we frustracje, że ciasto wyjdzie z zakalcem.
Secundo - delegować uprawnienia, czyli szwagier załatwi karpia, sąsiad zakupy ciężkie, przyjaciel świerczek nieduży, prezenty mąż zamówi przez internet.
Tertio - dom wyczyścić już na początku adwentu, najlepiej z okazji wizyty przyjaciółek. Co też uczyniłam.
Quarto - na wigilie udać się do domu rodzinnego.
Quinto - dzień święty święcić, czyli na roraty, pasterkę i msze świąteczne pójść, a przy tym czasu na autoterapię co niemiara mieć.
Sexto - spotkać się z przyjaciółmi, bo kiedy jak nie w święta.
Septimo - nie bywać w sklepach, o ile to możliwe. Każdy wie dlaczego.
Octavus - biały obrus i anioły przygotować.
Nonus - kolędować ile sił w płucach, bo to i zdrowe, i tradycyjne.
Decimus - nabrać zdrowego dystansu do gonitwy życia. Wyłączyć multimedia, pogadać z psem, przewietrzyć głowę od zadań wielkich i małych, pochodzić długo w pidżamie. Albo jogging pouprawiać.
I tak wypoczęta, zrelaksowana, uduchowiona, wyżyta towarzysko udam się na coroczne wyprzedaże. I to będzie prawdziwe święto!
eco