Z życia TMZŻ
Domowy wypiek chleba
We wtorki w Żmigrodzkim Domu Kultury odbywają się cyklicznie spotkania Towarzystwa Miłośników Ziemi Żmigrodzkiej. Tym razem rozmawiano o...chlebie.
Zima to trudny okres dla towarzystwa, gdyż w tak krótki dzień nie zawsze jest ochota na spotkania poza domem. Przecież trzeba wyjść z domu na godzinę 18.00, kiedy w tym okresie to już środek nocy. Na jednym z ostatnich spotkań doszło całkiem przypadkowo do wymiany zdań na temat - kto, jaki i gdzie pieczony chleb je. Joasia Pastułowa pochwaliła się, że ona sama wypieka chleb i nie ma tego dylematu, który jest dobry i zdrowy. Koleżanki podchwyciły ten temat i namówiły Joannę, aby na jednym ze spotkań pochwaliła się swoimi wypiekami.
21 lutego 2017 r. odbyło się niecodzienne spotkanie w naszym towarzystwie, spotkanie o pieczeniu chleba. Można by rzec, jaki ma to związek z naszą działalnością, przecież to nie spotkanie koła gospodyń wiejskich (nie mam nic złego na myśli odnośnie tych grup kulinarno-towarzyskich), a jednak okazało się, że jest to związek zasadniczy. Dawno nie było tak ciekawego spotkania, które w swej treści sięgało aż do pierwszych dni powojennego Żmigrodu.
Spotkanie zaczęło się, a jakże, rozkrojeniem na kromki dwóch podłużnych w swym kształcie chlebów. Jeden to zwykły chleb na zakwasie, a drugi to razowy z różnymi ziarnami. Nie zabrakło także do tego domowego chleba, domowej roboty masła, przystrojonego jarmużem. Rozkrojone bochenki chleba cudownie wyglądały. Widziałem, jak wszyscy z grupy zajadali się chlebem, jak smakowali. W twarzach widziałem dziwne zmiany: zadumanie, zamyślenie, przypomnienie sobie własnych osobistych przeżyć związanych ze spożywaniem tego podstawowego pożywienia. Długo nie trzeba było czekać. Po chwili smakowania i zadumy, każdy chciał pochwalić się swoim skrytym gdzieś głęboko w pamięci wielkim przeżyciem, zazwyczaj z dzieciństwa, z własnego domu rodzinnego. Okazało się, że to spotkanie o pieczeniu domowego chleba przeistoczyło się w spotkanie o charakterze historycznym. Każdy chciał przedstawić z własnego dzieciństwa, jak u nich kultywowało się spożywanie i pieczenie chleba, jeśli takie miało miejsce.
Niektórzy wspominali swoją młodość, czyli pierwsze dni w Żmigrodzie, to, gdzie można było kupić chleb. Okazało się, że w Żmigrodzie w pierwszym okresie po wojnie były cztery prywatne piekarnie. Potem nastały czasy kiedy ilość piekarni była różna. Wśród grupy miłośników Żmigrodu jest kolega, którego rodzice prowadzili piekarnię, jest to Jurek Lorenc. Nie było końca opowieściom, jak to kiedyś przygotowywało się zaczyn-zakwas do wypieku chleba. Jurek opowiadał, jak to pomagał ojcu w codziennej pracy. Każdy pragnął dodać coś od siebie. Koleżanki dodawały różne ciekawostki z czasu wypieku chleba na wsi. Jak to się odbywało, ile razy w tygodniu, jak się chleb przechowywało i jak go się spożywało do ostatniej kromki. Pierwsze lata po wojnie to były ciężkie czasy.
Następny temat związany z wypiekiem chleba to zdobycie odpowiednio dobrej mąki. W Żmigrodzie i okolicach było kilka młynów dających dobre mąki. Jeszcze do niedawna w samym Żmigrodzie przy ulicy T. Kościuszki był młyn, który zaopatrywał mieszkańców w mąkę. W ożywionej dyskusji wyszło, że następna osoba, koleżanka Kasia Lech związana jest z piekarnictwem przez swoich rodziców, którzy prowadzili młyn w Garbcach. Wspomnieniom nie było końca. Każdy przypominał sobie różne szczegóły z własnego życia, związane z piekarnictwem. Na pewno nie można pominąć dodatkowych korzyści z istnienia piekarni w okresie przed świątecznym lub przed weekendowym. Kiedy to kobiety, mężowie a nawet dzieci zanosiły blachy drożdżowego ciasta do wypieku na przykład do piekarni P. Próchnika, gdyż tam to się upiekło najlepiej. Oczywiście, nieraz dochodziło do zabawnych historyjek przy zamianie blach; bo kto inny przynosił blachy, a kto inny odbierał, ale te zdarzenia zawsze kończyły się uśmiechami i żartami.
Z tego niewinnego spotkania mającego odbyć się na degustacji domowego chleba, spotkanie przeistoczyło się w żarliwą, ożywioną dyskusję z żywymi wspomnieniami o historii żmigrodzkiego piekarnictwa. Koleżanka Renata Bartkowiak przedstawiła, jak obecnie w domowych warunkach przy pomocy urządzeń można w prosty sposób wypiekać chleb.
Na zakończenie wyjątkowo długiego, ale nie nużącego spotkania, my mieszkańcy Żmigrodu ze smutkiem odnotowaliśmy fakt likwidacji ostatniej miejskiej piekarni. Rozmawialiśmy z zakłopotaniem o fakcie braku zagospodarowania i popadaniem w niełaskę budynku żmigrodzkiego młyna. To spotkanie odbyło się w atmosferze przybliżenia już zapomnianych, a tak niedawno żywych miejsc spotkań żmigrodzian w życiu codziennym. Tak niewiele trzeba było, bo zaledwie dwa bochenki chleba, aby rozgrzały nasze serca i odświeżyły ogromne ciepłe, jak to w piekarni, wspomnienia.
Na zakończenie spotkania prezes TMZŻ B. Kowalski serdecznie podziękował Pani Joannie Pastule za interesującą prelekcję, którą pogłębiła naszą wiedzę o domowym wypieku chleba.
Włodzimierz Pastuła-TMZŻ