W zdrowym ciele zdrowy duch!
1 zdjęcieZewsząd dochodzą mnie słuchy, że mamy w naszej gminie wyjątkowo aktywnego sportowo pana... emeryta! Jest nim pan Witold Bala, 63-letni biegacz i rowerzysta. Na wywiad umawiamy się bezpośrednio po kolejnym etapie żmigrodzkiego Maratonu na Raty.
Aleksandra Klimkowska: Panie Witoldzie, przygodÄ™ z bieganiem rozpoczÄ…Å‚ Pan dopiero na emeryturze?
Witold Bala: Tak, biegam od trzech lat, czyli od momentu, kiedy przeszedłem na emeryturę. Wcześniej, kiedy byłem jeszcze młodszy, trenowałem kolarstwo. Teraz łączę te dwie dyscypliny. Sport bardzo wciąga i towarzyszy mi przez całe życie.
A.K.: Można powiedzieć, że aktywność fizyczna jest dobrym sposobem na odpoczynek po wieloletniej pracy?
W.B.: Owszem, to świetna sprawa, bo co miałbym robić z taką ilością wolnego czasu? Dzięki temu poprawiam kondycję, a co za tym idzie - zdrowie.
A.K.: Czyli zgadza siÄ™ Pan ze stwierdzeniem, że „w zdrowym ciele zdrowy duch”?
W.B.: Tak jest, właśnie tak!
A.K.: Jak to jest, że wiele osób wmawia sobie i innym, że nie mają czasu na treningi, są zbyt zmęczeni, pogoda nie sprzyja. Panu się udaje. Istnieje jakaś recepta na zbudowanie szybkiej motywacji?
W.B.: Trudno mi to okreÅ›lić, trzeba mieć w sobie po prostu „coÅ› takiego”. Nie każdy czÅ‚owiek ma w sobie pragnienie, żeby coÅ› zrobić ze swoim życiem.
A.K.: Ma Pan na myśli siłę woli?
W.B.: Chyba można tak powiedzieć . We mnie sport po prostu „siedzi”. DzieÅ„ czy dwa bez treningu sÄ… dla mnie trudne. Brakuje mi ruchu jak chleba.
A.K.: Ale mimo wszystko daje Pan czas organizmowi na regeneracjÄ™?
W.B.: Oczywiście, mam jednodniowe odpoczynki od biegów, ale wtedy i tak ćwiczę, gimnastykuję się, chwilę jeżdżę na rowerze stacjonarnym.
A.K.: Biega Pan w klubie czy sam?
W.B.: Biegam w KB „Sukces”.
A.K.: Z czym wiąże się przynależność do takiego klubu? Macie wspólne treningi?
W.B.: Tak. Często jeżdżę na rowerze z Janem Krzesakiem. Na biegi też się razem umawiamy, zazwyczaj na Orliku przy Zespole Szkół Dwujęzycznych. Mieszkam w Bychowie i kiedy biegam sam, to najczęściej po miejscowych drogach.
A.K.: Ma Pan konkretny plan, czy biegi traktuje jako sposób na - wyłącznie - poruszanie się?
W.B.: Wyznaczam sobie tygodniowe cele, zakładam, ile chcę przebiec kilometrów, prowadzę dziennik, w którym wszystko notuję. W lutym przebiegłem 120 km.
A.K.: W tak zimnym i krótkim miesiącu?!
W.B.: Tak jakoś wyszło (śmiech). Dużo startowaliśmy z klubem. Poznań, Wrocław, Prusice - wszędzie 10-kilometrowe trasy, do tego treningi. Drugiego czerwca biegniemy w stolicy Dolnego Śląska na dystansie 15 km. Tyle jeszcze nigdy nie przebiegłem.
A.K.: W takim razie wszyscy trzymamy kciuki! A jak Pan podchodzi do startów? Liczy się szybkość, czy pokonana odległość?
W.B.: Zawsze chcę jak najwięcej przebiec. To bardzo cieszy człowieka.
A.K.: Sport to nie tylko dni chwały. Co z kontuzjami? Przydarzyły się Panu?
W.B.: Nie, nic groźnego siÄ™ nie wydarzyÅ‚o. Można robić wszystko, ale z gÅ‚owÄ…. NoszÄ™ „ocieplajÄ…ce skarpety” (getry kompresyjne - przyp. aut.), żeby docieplić stare koÅ›ci (Å›miech). Polecam sport każdemu, to radość życia, niezależnie od wieku. WidzÄ™, że biega coraz wiÄ™cej mÅ‚odych. Tak ma być!
A.K.: Jest Pan idealnym przykÅ‚adem propagatora sportu, powiedziaÅ‚abym, że „chodzÄ…cÄ… motywacjÄ…”. DziÄ™kujÄ™ serdecznie za rozmowÄ™.
W.B.: Dziękuję, miłego dnia!
Aleksandra Klimkowska