Legenda o żmigrodzkich smokach
Dawno, dawno temu, ukryty w gęstym lesie, gdzie niemal za każdym drzewem i krzakiem skrywały się śmiercionośne maszkary, strzygi i utopce, znajdował się mały gród. Wydawać by się mogło, że niczym nie wyróżniał się od innych ale... jednym z wielu jego mieszkańców był wielki i okazały Żmij nazywany przez grodzian Smokiem. Był on przyjacielem wszystkich mieszkańców grodu oraz jego mężnym obrońcą. Potrafił być najbardziej okrutnym w stosunku do tych, którzy zagrażali bezpieczeństwu i szczęściu któremukolwiek z jego mieszkańców, choćby temu najmniejszemu. Wielu kupców i podróżników, którzy przemierzali bursztynowy szlak, opowiadało z podziwem o Żmijowym Grodzie, który nazwany został Żmigrodem. Nikt z mieszkańców Żmijowego Grodu nie wyobrażał sobie choćby jednego dnia bez głośnego ryknięcia o świcie każdego poranka, co oznaczało głośne smocze ,,dzień dobry''. Wielki i silny Smok służył pomocą każdemu, kto jej potrzebował. Wykonywał najbardziej błahe czynności, jak choćby przyniesienie ciężkich sprawunków z lokalnego targu, aż po najcięższe prace, z którymi nie mogli poradzić sobie najsilniejsi śmiałkowie grodu. Najważniejszym jednak zadaniem walecznego Smoka była obrona grodu przed maszkarami, utopcami i strzygami, które w owych czasach czyhały na życie mieszkańców. Wszyscy bardzo szanowali i kochali smoczego pomocnika, a sława jego dobroci i odwagi niosła się głośnym echem po innych okolicznych grodach.
Pewnego poranka, medyk przechadzając się nieopodal smoczej jaskini, natknął się na smocze jaja. Jakaż wielka była radość wśród mieszkańców, kiedy dowiedzieli się, że przybędzie smoczych obrońców przed krwiożerczymi bestiami, które truchlały na widok choćby smoczego pazura.
Kiedy małe smoczątka wykluły się i nieco podrosły, wedle odwiecznej, smoczej tradycji, miały obowiązek opuścić Żmijowy Gród. Musiały wyruszyć w świat, aby zdobyć jakiś talent i umiejętność, by móc jak najlepiej służyć ludziom. I tak się właśnie stało. Z mieszkańcami Żmijowego Grodu pozostał oczywiście Żmij- senior, który w wielkiej przyjaźni z ludźmi dożył swojej starości. Niestety z dnia na dzień czuł się coraz słabszy. Smutek wymalowany był na twarzach wszystkich mieszkańców. Oczywistym było, iż smocze życie powoli dobiegało końca. Pewnego dnia medyk potwierdził obawy zwiastujące rychłą śmierć ukochanego przez wszystkich Smoka. Cały gród pogrążył się w rozpaczy. Na ten moment czyhały tylko znienawidzone przez grodzian bestie, które bez żadnych przeszkód okazywały swoją drapieżność i dzikość wobec mieszkańców. Wieść o ich okrucieństwie niosła się w świat i wszyscy z żalem opowiadali o ciężkim losie mieszkańców Smoczego Grodu.
O smutnym losie smoka i Żmigrodzian dowiedziały się również smoczątka. Nie przypominały one już maleńkich i nieporadnych smoczków opuszczających gród. Stały się mądrymi i bohaterskimi smokami, a ich dojrzałość pozwalała na stawienie smoczego czoła wszelkim niebezpieczeństwom zagrażającym ludziom. Niewiele myśląc, zwarły smocze szyki i czym prędzej podążyły, by ratować ich ukochanego Smoka- starca i ludność.
Jakaż była to zacięta walka. Smoki walczyły z pełną determinacją i walecznością przeciwko bezlitosnym i brutalnie kąsającym bestiom. Niestety liczebna przewaga wroga przechylała szalę zwycięstwa po jego stronie. Pomimo zaciętej walki Smoki przegrały. Dotkliwie pokąsane nie przeżyły tak brutalnego natarcia. Z pomocą nadszedł jednak konający Żmij- senior. Oddał swoje ostatnie tchnienie w stronę poległych smoków. Ostatni magiczny oddech sprawił, iż smoki nie umarły tylko skamieniały. Na szczęście ostatni magiczny oddech był jednocześnie zabójczy dla wszystkich bestii. Na smoczym łożu śmierci, Smok-senior zdradził ocalałym mieszkańcom tajemnicę. Ledwo słyszalnym głosem obwieścił, że gdyby mieszkańcom Żmijowego Grodu groziło jakieś niebezpieczeństwo lub kataklizm, moc smoczego tchnienia spowoduje, iż zastygłe smoki ożyją i nie pozwolą, by mieszkańcom stała się krzywda. Smoczym obowiązkiem jest bowiem trwać przy ludziach i bronić Smoczego Grodu.
Joanna Åšwierczek, lat 11