Felietonik
Moja partia to Żmigród
Wybory samorządowe za nami. I dobrze, bo życie społeczne wróci na właściwe tory. A te tory to kolejne lata tu i teraz. Dlatego dziś, uzurpując sobie prawo do głosu, apeluję w imieniu mieszkańców miasta i wsi okolicznych, do naszych radnych miejskich, powiatowych i siły wykonawczej-burmistrza. Apeluję o normalność, o to, by inwestowanie w nowe zadania, nie przysłoniło tego, co na prowincji najważniejsze- dobrego i wygodnego życia.
Czego chce żmigrodzianin?
Chce zgody i rozwoju, co wszyscy wiemy. Ale j także wykonania konkretnych zadań. Powtarzając za mieszkańcami Wrocławia- chcemy oddychać, chcemy więcej trawy i drzew, mniej igrzysk.
Chce szerokich ( by zmieścił się wózek dziecięcy) i równych chodników.
Chce gładkich nawierzchni dróg, bo ile można jeździć jak na rodeo.
Chce zaopiekowania się starymi alejami drzew, a nie wycinania ich w pień. Bo wie, że to pójście na łatwiznę.
Chce, by władza rozmawiała z nim o ważnych inwestycjach. Chce móc wyrazić swoja opinię a budżet obywatelski niechby nie był procentowym ochłapem.
Chce nieodrapanych murów.
Chce żłobka, przedszkola i szkoły przyjaznych jego dzieciom.
Chce miejsc, gdzie można odpocząć z rodziną i bliskimi.
Chce rządów nie menedżerskich a obywatelskich. Wszak cyfry nie zawsze wiedzą najlepiej.
Chce, by nie mieć wrażenia, że obywatel przeszkadza władzy.
Chce, by wsłuchiwano się w jego głos, a nie demagogów i oszołomów.
Chce konstruktywnej opozycji, by czuwała, gdy władza się za bardzo rozzuchwali.
Chce burmistrza dla ludzi, który nie boi się zaczerpnąć opinii u fachowców.
I tylko tego i aż tego oczekuje od wybranej przez siebie władzy.
eco